Ignac odszedł od nas 22 października 1986 r. z powodu powikłań po parwowirozie. Był to niestety pies, który całe życie chorował. Nie chciał także jeść, więc był straszliwie chudy.
Moi rodzice kupili nawet dwie zamrażarki na mięso dla psa. Wówczas przecież mięso było na kartki, więc trudno było kupić coś do jedzenia dla psa, bez względu na to, jak egzotyczny by nie był. Rodzice poradzili sobie w ten sposób, że kupowali mięso nutrii hodowanych na skórki. Nie wiem, co by zrobili, gdyby popularność ubrań z naturalnych skór spadła wtedy a nie teraz... W każdym razie Ignac nie chciał jeść. Dostawał mięso nutrii z makaronem, ale często robił tak, że łapał kawałek mięsa i otrzepywał. Wówczas cała lodówka od strony miski oklejona była makaronem.
Z innych historii to jeszcze pamiętam nasze podróże z chartem. Jeździliśmy wówczas fiatem 125p. Wtedy nawet pasów nie trzeba było zapinać...
W każdym razie nasz afgan, moja siostra i ja (kolejność wymieniania przypadkowa!) siedzieliśmy z tyłu. On w środku. Nie raz awanturował się z nami, że się za bardzo rozpychamy i warczał na nas.
Wielu rzeczy o tym psie nie pamiętam. Byłem przecież bardzo młody. Czasem mama jeszcze coś opowie, gdy porównuje nasze obecne charty z tym poprzednim.
Co by jednak nie mówić, mimo że minęło tyle lat, to psy, które się kochało pamięta się i w dużej mierze tęskni się za nimi.