IGNIS-FATUS Goliat był pierwszym chartem, jaki pojawił się w naszej rodzinie. Urodził się 4 października 1982 r. Było to zatem w latach 80, kiedy charty afgańskie były rasą modną i wielu chciało takiego psa mieć. Historia zaczęła się podobno w ten sposób, że mój ojciec zobaczył kiedyś charta afgańskiego, który... wpadł pod samochód. Jednak pies i tak zrobił na nim takie wrażenie, że chciał takiego mieć. No i pewnego dnia, kiedy miałem 7 lat, a moja siostra 6, rodzice powiedzieli, że jedziemy do mamy brata do Ostrowa. Z Leszna do Ostrowa jest około 100 km, więc po jakimś czasie zaczęło nam coś nie pasować i zaczęliśmy dopytywać o co chodzi. Usłyszeliśmy jakieś wyjaśnienie, które znów starczyło dzieciom na jakiś czas. Jak za mgłą pamiętam starówkę toruńską, która się w pewnym momencie wyłoniła.
Pamiętam też, że jechał z nami pan Adam. Pan Adam był właścicielem teriera irlandzkiego, podobno wówczas mało popularnej rasy w Polsce. Był również myśliwym i podobno znał się na psach. Miał rodzicom pomóc w wyborze szczeniaka, o czym dopiero później się dowiedziałem.
W każdym razie przyjechaliśmy do hodowcy. Nie pamiętam gromadki szczeniąt, nie pamiętam także samego wyboru. Pamiętam jedynie, że matka naszego psa miała jakiś szary kolor i w ogóle mi się to nie podobało. Pamiętam też, że była wymęczona i wcale nie tak piękna, jak afgany, które później widziałem, albo ledwo co pamiętałem z filmów. - TV wówczas miała 2 kanały i nie było reklam.
Z rodowodu naszego psa, który wciąż mamy, wynika, że matka naszego psa była złota pręgowana. Nazywała się CERERA Hari-Rud, PKR M-LV-14929. Nie jestem tego pewien, ale wydaje mi się, że była już wówczas wiekowa (miała chyba 8 lat) i była też matką większej ilości miotów. Dzisiaj oczywiście takie sytacje odbierałbym inaczej. Jak się później okazało, hodowca nie poinformował nas, że pies nie był szczepiony przeciw parwowirozie i po krótkim pobycie u nas zachorował. Uratował się, lecz niestety nigdy nie był zdrowym psem.
Pamiętam też nasz powrót z psem. Zatrzymaliśmy się na parkingu i już wówczas ojciec psa spuścił. Dzisiaj bym tego nie zrobił... i z powodu większego ruchu na drogach, jak i ze względu na to, że bałbym się, że pies nie wróci. Pamiętam już wówczas, że byłem nieco rozczarowany, że ten pies jest taki mały i w ogóle nie wygląda jak chart afgański, tylko jak jakiś zwykły szczeniak.
Wiele więcej z tych dni nie pamiętam. Pamiętam, że ojciec chciał, żeby pies spał w kuchni. Mama spędziła ze dwie, trzy nocy na podłodze w kuchni, próbując psa przyzwyczaić. Darł się oczywiście, gdy go zostawiała. Kiedy przyszedł dyżur ojca, pies natychmiast trafił do łóżka i tam już został do końca swoich dni.