Może niektórym sie wydać, że poruszałam ten temat stanowczo za często, że nie przyjmuję lub nie chcę mi się wykorzystać dobrych rad, ewentualnie chodzi im o to, że "dziewczyna chce zrobić zamieszanie (czyt.: powkręcać nas" - to był cytat). Jednak poruszę temat jeszcze raz, z całego serca zycząc braku zdenerowania i spokojnego rozwinięcia tematu bez awantur.
O problemie w skrócie:
Posiadam trzyletniego whippeta. Od drugiego roku życia postanowił pokazać "jaki jest ważny" i rzuca się na inne psy. W przypadku Borysa następuje różnicowanie, to jest: jednego dużego psa się okropnie boi, natomiast do innego trzeba od razu startować z pełnym uzębieniem (przynajmniej w jego rozumieniu. Jeśli chodzi o psy średnie, to tu mnie już nic nie zadziwi - są trzy podtypy psów: Psy pod tytułem "Boję się śmiertelnie, wyślizguję się z obroży i spadam stąd", psy z którymi bardzo dobrze się dogaduje i bawi, oraz gro psów "nie zbliżać się", które na dzień dobry atakuje do czasu, dopóki psu nie puszczą nerwy i nie zrobi czegoś, co by wystraszyło małe whippecie ego (np, gdy był szczeniakiem, dorosły wyżeł niemiecki przycisnął go do windy tak, że zawył z bółu, do dziś ma ogromny uraz - ale to wtedy nie chodziło o agresję, bo pies w tym wieku takich zachowań nie powinien wykazywać, a Borys przynajmniej nie wykazywał). Boję się o Borysa, bo jak zacznie sie gryźć, to robi to z taką pasją, że nawet mama zareagowała, a nie chę nawet myśleć o tym, co bęzie, kiedy zobaczy innego, dużego psa i dostanie porzadnie po tyłku. Ktoś zalecał metodę odciągania uwagi smakołykiem, ale niestety - kiedy pies mojej koleżanki (to z nim najczęściej się gryzie) jest w pobliżu, to przy smakołykach Borys traci opanowanie i robi się jatka. Pomocy szukam u was, choć internet to nie wszechwiedzące medium z prostego powodu - mama nie chcę go uczyc u tresera, a myślę, że bez tego ani rusz. Opisywałam już chyba to, że mnie też gryzie - Niepokojące właściwie jest to, że próbuje pogryżć w twarz.
OczekujÄ™ pomocy!