Mam z Borysem problem, może nie od razu życiowej wagi, ale jednak.
Próbowałam naprawdę różnych sposobów, żeby zainteresować go wabikiem. Biegałam ze ścierką, przyczepiałam foliowe forki do linkowej smyczy i ciągnęłam, wykorzystywałam jakieś przedmioty, które Borys lubi i je ciągnęłam, biegłam sama, biegłam z workiem, rzucałam worek, byliśmy w Świerklańcu - Coursing? Zero. Zero zainteresowania. Napatrzyłam się na te pięknie biegające whippety, saluki, charty poslkie, borzoje, i pozostaje pytanie: czy on jest po prostu wyprany z instyktu, czy czuje, że to, co goni, nie jest prawdziwe, dlatego uwazą, że nie warte to jest zachodu, a może zaniedbałam w szczenięcych latach jakiś etap nauki gonitwy za wabikiem. Ja już nawet nie chę się z nim pokazywać na tego typu imprezach jako z zawodnikiem, bo zapłacę jakieś tak jednak pieniądze, a on mi wstydu przyniesie (no chyba, że są jakieś próbne biegi za które się nie płaci - osobna sprawa że rodzice, jeśli chodzi o takie imprezy, są raczej na nie).
Więc jak to jest? Co zrobiłam nie tak?