przez kiwaczek » wtorek, 24 czerwca 2008, 20:42
Jak jest z odpornością na ból u waszych psów? Czy są ?boleściwe? czy raczej nie okazują bólu. W sobotę mój Siemowit zaliczył kontuzję. Zwiał mi za kotem sąsiada między drzewa przez chwilę stracił mi się z oczu. Po powrocie zobaczyłam, że ma skaleczony palec w tylnej łapie zaraz na kostce z przodu Zaczął kuleć najpierw myślałam, że to przez tą rankę bo krew lała się dosyć mocno. Dopiero po przyjściu do domu okazało się, że ranka jest powierzchowna. Jak wróciłam z pracy okazało się, że noga boli niechętnie wstawał nie umiał wejść po schodach po siusianiu jak chciał rozgrzebać ziemię jak to ma w zwyczaju skomlał Następnego dnia zaraz po przebudzeniu podnosił nogę do góry i obijał ją sobie o progi i schody przy uderzeniu widać było, że łapka mocno boli. Wybraliśmy się do weterynarza przez całą drogę (niestety musieliśmy iść na własnych łapach) ciągną na smyczy jak szalony łapa nagle nie bolała...Wet nogę powyginał, pościskał, powykręcał i...Nic ani jednego piśnięcia. Trochę dziwnie na mnie patrzył chyba myślał, że przesadzam. Gdy wróciliśmy od weta przy w chodzeniu zahaczył o schód i znowu noga w górze i pisk...Dostał leki przeciwzapalne mamy w czwartek przyjść do kontroli. Troszkę się łapka poprawiła mam wrażenie, że nie boli przez cały czas tylko przy stuknięciu, mocniejszym nastąpnięciu i zdecydowanie szybciej się rozchodzi no, ale boli. Martwi mnie to troszkę, bo ciężko jest zdiagnozować skąd ten ból skoro przy obmacywaniu łap,pleców,karku wszystkiego, co możliwe pies nie piszczy ani nie kuleje. Z Dumą to samo bardzo ciężko ustalić jest co ją boli.