Myslę, ze każdemu posiadaczowi młodego lub niewybieganego charta z dłuższym stażem znany jest ten problem. Czasem podopieczny naprawdę nie moze wytrzymac i rusza. Czy waszym chartom zdarzają lub zdarzały się jakieś poważniejsze upadki?
Kilka lat temu Borysa rozpierała energia, właśnie wracaliśmy z zakupów (nie można go było zostawiać, bo niszczył sprzety). Otworzyłam drzwi, a Boria nie mógł wytrzymać i przekoziołkował nade mną, tuż pod podsufitką, przez dzrzwi do wyjścia, żeby wbiec na podwórko. Nie udało mu się to i spadł z całej siły na kręgosłup. Zaczął zawodzić i płakać tak, ze nawet wataha wilków by go nie pobiła, tego jak on wygladał nie dało się opisać. Myślałam, ze to już koniec, ze mój pies w wieku roku zostanie rośliną. Na szczęście nic się nie stało, wystarczyło delikwenta wnieść deliktanie do domu i położyć, nie wiem jakim cudem, ale doszedł do siebie.
Wczoraj Borys biegł z maksymalna prędkością wokół podwórka i wykonał ślizg całym bokiem po piasku, obtłukł sobie nogę i obtarł policzek, na też lekko skaleczona łapę. Ponieważ nic mu się nie stało, wykonałam tylko naszą tradycyjną, doraźną pomoc: entuzjazm + pocieszenie + rozmasowanie boku i syrek.