Wymacałam wszystko dokładnie i nic a nic nie widać. Samoistnie przestał kuleć wczoraj jakoś późnym wieczorem i od tego momentu nie ma większych problemów. Rozkręca się, ale dalej jest jakiś dziwny i apatyczny. Myślę, że to chyba przez to, że w tym roku mama nie pojechała z nami na wakacje bo pracuje, a Borysek ja bardzo lubi i pewnie tęskni. Pije dużo, jak mu dałam miskę to wlałam do niej całą butelkę i jeszcze pił, przynajmniej po podróży i wyjściach na plażę (to chyba jest normalne). Na początku nie chciał w ogóle nic jeść przez dwa dni, nawet kostki ulubionej czekolady nie ruszył, potem dostał mała porcję kurczaka i rzucił się na niego jak opętany, a teraz je normalnie i nawet znów zaczął żebrać. Byliśmy nad wodą, ale dalej nie bawi się i się boi wszystkiego, chyba trzeba będzie popracować nad nim, żeby znowu był "normalny", a do tego potrzeba czasu. Myślę więc, że na dłuższą metę większość to tylko kłopoty z aklimatyzacją
Przynajmniej nie mam już takiego zadziorka, ktoś mu stepił to poczucie ego
Reaktywowałam photoblog, ale zdjęć nie ma - wstawiłam tylko dwa pozostałe z roku 2008 a teraz cykam nowe Digimaxem (nie miałam w ogóle czasu w tym roku bo w szkole w której jestem jest od groma nauki).
http://www.surykatkaa.fbl.plEdit: Nie lubię użerać się z Linuxem wiec wkleiłam tylko na goraco to co tu jest napisane.